Droga do domu jeszcze nigdy tak
szybko mi nie zleciała. To, co odkryłam kilkadziesiąt minut temu, nawet na
sekund nie opuszczało moich myśli, bardzo chaotyczny zresztą myśli. Jeszcze
nigdy nie słyszałam, żeby ktoś miał oczy jak reflektory samochodowe. Kolorowe?
Owszem, ale świecące – nigdy.
Zastanawiam się, jakiej udzielę odpowiedzi,
kiedy mama zapyta się mnie o to, jak było w szkole. Normalnie. Odkryłam
tylko, że ma w sobie coś z kota, ale to nic takiego. Co na obiad?
Dopiero
teraz mogę z szczerością stwierdzić, że wiem jak to jest, kiedy człowiek
pragnie, aby kilka godzin jego życia wstecz poszły w niepamięć i okazały się
zwykłym koszmarem.
Więc,
albo to wszystko mi się śni, albo po prostu zwariowałam od czytania fantastyki
i wyobrażam sobie, że jestem jakimś mutantem ze święcącymi ślepiami, który z
niewiadomych przyczyn znalazł się wśród normalnych ludzi.
Ale w
głębi duszy dobrze wiem, że każda z tych moich wizji jest po prostu ucieczką od
rzeczywistości, rzeczywistości, w której istnieje … magia. I
dopiero teraz, tak naprawdę zdaję sobie z tego sprawy, chociaż ona
towarzyszyła mi od najmłodszych tylko, że wtedy nie rozumiałam, co to tak
naprawdę jest. I co oznacza. Wszystkie niewyjaśnione, fantazyjne sytuacje i
dziwne przebłyski pamięci, które czasem daję o sobie znać w mojej głowie,
wzięłam za to, za co wziąłby ja każdy zwyczajny człowiek - za sny.
Bo przecież tylko w snach mogą
wydarzyć się takie rzeczy…
Nad
moją głową unoszą się cztery wykonane ze szkła przestrzenne trójkąty. Pierwszy
trójkąt otoczony jest ze wszystkich stron płomieniami. Wydają się być
jednością. Pozostałe trzy są inne: drugi znajduje się w wielkiej kropli wodzie,
która cały czas zmienia swój kształt, trzeci umieszczony jest w porywistym powietrzu,
w wichrze, a wokół czwartego krążą jak planety wokół słońca małe kamyczki. Nie
są przymocowane do żadnego sznureczka, a mimo to nie spadają na podłogę tylko
leniwie szybują w powietrzu. Interesują mnie. Podnoszę małą, grubiutką rączkę,
aby schwytać przedmioty, ale są za wysoko.
…albo…
Nieznajoma kobieta
z jarzącymi się na złoto i szkarłatnie oczami, bierze mnie na ręce i biegnie w
kierunku pięknych drzwi, wykonanych z czarnego drewna. Za nami coś eksploduje i
pokój, z którego dopiero, co się wydostaliśmy staje w ogniu. Drzwi się zamykają.
…albo…
Siedzę na ogromnej
szybie wraz z srebrnookim, przystojnym mężczyzną. Jego niebiesko - fioletowo -
turkusowe włosy powiewają na ciepłym wietrze. Mężczyzna zwraca ku mnie twarz i
śmieje się do mnie pokazując palcem w dół. Jego oczy są srebrne. Schylam głowę
w dół i widzę, że znajduję się kilkaset metrów nad ziemią.
Te wspomnienia atakują mnie o
wiele wyraźniej niż zwykle. Trójkąty, na które nie działa grawitacja i te dwie
bezimienne osoby były kiedyś częścią mojego życia. Były. Co
się z nim stało? I co się wtedy wydarzyło podczas tego wybuchu? Rodzice na
pewno wiedzą o wszystkim, tylko, dlaczego przede mną to ukrywali? Muszę się
tego dowiedzieć. Musze się dowiedzieć, kim jestem, bo nie chce do końca życia
zostać półkotem, a półczłowiekiem.
* * *
Gdy
tylko dochodzę do ogrodzenia, podnoszę letko dłoń i brama sama się przede mną
rozsuwa. Jest to wynalazek ostatnich lat i przyjemnie ułatwia życie. Człowiek,
który posiada właśnie taka bramę lub samochód nie musi trudzić się szukaniem
kluczyków tylko wystarczy, że podniesie rękę, a zamki same się odblokowują.
Wszystko dzięki chipowi własności, który mamy umieszczony pod skórą. Są w nim
umieszczone kody urządzeń, które mają na nas reagować,
jeśli tylko nas wyczują, za pomocą tego właśnie chipa.
Z
początku nie byłam przekonana do tej wygodności, ponieważ bałam się, że
mikroprocesor w końcu zardzewieje, a ja nabawię się jakieś paskudnej choroby.
Tylko, że ludzie w dwudziestym drugim wieku wynaleźli już środek, który
całkowicie zapobiega korozji i nie miałam więcej wymówek.
Otwieram drzwi wejściowe i dwoma
szybkimi ruchami pozbywam się zabrudzonych adidasów. Nareszcie jestem w domu.
Zamierzam ściągnąć okulary, gdy mój wzrok zatrzymuję się na szopie czerwonych
włosów w połowie schodów na górne piętro. Cofam rękę od twarzy, bo w obecnej
sytuacji nie jest to najlepszy pomysł.
Chłopak
kiwa mi głową na powitanie, ale ja nie reaguje tylko jak w transie zmierzam do
salonu, z którego dobiegają ściszone głosy. Z obawy, że mogą być to szantażyści
zabieram ze sobą podłużną, metalową ozdobą z komody, gotowa w każdej chwili
zaatakować. Wchodzę do salonu.
Wszystko
jest tak jak zawsze z wyjątkiem dwóch rzeczy… a dokładniej trzech rzeczy, bo ta
ostatnia właśnie stanęła mi za plecami. Pierwszą z nich jest elegancka kobieta
ubrana w damski garnitur. Nasze spojrzenia się krzyżuję, jeśli można to tak
ująć – dalej mam na nosie okulary i lepiej niech tam zostaną.
A drugą
niewłaściwą rzeczą jest chłopak, który niewiarygodnie przypomina mojego
prześladowcę z tyłu tylko, że ten ma niebieskie włosy, a nie czerwone i
karnację bardziej ludzką.
- To
nie będzie ci potrzebne. – Odzywa się do mnie, wskazując palcem na metalową
ozdobę, którą uważam za ostatnią deskę ratunku.
Ja
jednak nie jestem tego taka pewna. Spoglądam na ojca, który nieznacznie kiwa
głową w moją stronę. Dopiero wtedy odrzucam przedmiot na stojący w pobliżu
fotel, choć raczej niechętnie. Czekam na jakikolwiek pierwszy ruch ze strony
rodziców lub przybyszów, ale ci tylko wpatrują się we mnie jakby na coś
czekali.
- Eee…
- bełkocze i mruczę coś niezrozumiałego pod nosem, bo tylko na tyle mnie stać,
ale najwyraźniej kobieta uznaje to za zachętę, ponieważ wstaje i podchodzi do
mnie z wyciągniętą ręką.
-
Nazywam się Octavia Chief… – zwraca się do mnie oficjalnie przy okazji ściskają letko mi
dłoń -…i jestem zastępcą pana Richarda Chiefa… oraz jego żoną. – Uśmiecha się,
a Niebieski chłopak wysyła porozumiewawcze spojrzenie gdzieś za mnie, więc
domyślam się, że jest ono przeznaczone dla, jak mi się zdaje, jego brata
bliźniaka.
- Eee… miło mi…
- A ty to zapewnie
Stephanie Titmouse?
- Tak, to ja. Eee…
mogę w czymś eee… pomóc? – Pytam trochę koślawo, bo kobieta dalej stoi przede
mną z przerażająco przesłodzonym uśmiechem.
Pani Chief uśmiecha
się jeszcze szerzej, co jak mi się wydawało, nie było już możliwe.
- Właśnie w tym
rzecz… - chwila wahania – Proszę, ściągnij okulary.
Przełykam głośno
ślinę i żałuję, że odstawiłam wcześniej ciężką figurkę, bo być może zaraz by mi
się przydała. Dobrze wiem, o co poprosiła mnie Chief, a mimo to udaję głupią i
pytam trochę niegrzecznie:
- Co?
- Chciałabym ujrzeć twoje oczy. – Odpowiada
takim tonem, na podstawie, którego możne sądzić, że ma niezwykle słuszne
powody, aby zadać takie pytanie.

-------------------------------------------------------------------------------------
Cześć książkomaniacy !
To dopiero drugi rozdział i szczerze mówiąc... idzie mi to w ślimaczym tempie.
Pomysłów nie brakuje, a i tak jest trudno.
Mimo to mam nadzieję, że ten rozdział nie jest najgorszy :))
Miłego (oby) czytani i harry'ego dnia
Rozdział świetny ;-) masz talent. Z niecierpliwością czekam na następny!
OdpowiedzUsuńDziękuje, Sara ;3
UsuńNARESZCIE! Doczekałam się kolejnego rozdziału :D Wspaniale. Woow. Pojawiają się żywioły ^^ Boże, kocham. Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny. A więc jednak Stephanie? Super.
OdpowiedzUsuńCzekam z przejęciem na kolejny!
Pozdrawiam~
No, tak jakoś wyszło, że Stephanie :) Nie wiem czemu :D Dziękuje bardzo Ci Guśka. Teraz w ogóle nie możemy się na GG zgadać :'( Szkoda
UsuńCałkiem ciekawy pomysł i napisane w dobrym stylu - nie męczy zawiłość polskiego języka. Jeśli się nie pogniewasz i mogę coś wtrącić - przeczytaj tekst i wychwyć końcówki - czasem palce na klawiaturze płatają na figla. I 'lekko'...
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały, bo wydaje się dość interesująco. :)
Trzymam kciuki za kontynuację :)
UsuńCzytam, czytam :) Ale i tak mi jak widać zawsze coś umknie :) Dzięki, że powiedziałaś co i jak :D Muszę się bardziej postarać i w ogóle dziękuje :))
UsuńJeśli będziesz cały czas na tym poziomie, to wyjdzie coś bardzo dobrego :). Możesz liczyć na wsparcie bloggerów :) Mam nadzieję, że to dobra zachęta do pisania :)
UsuńOjejku. Jak ja dawno nie byłam tutaj u Ciebie. Patrzę a tu nowa historia, która musze szczerze powiedzieć mnie urzekła. Czekam na następne rozdziały i powodzenia w pisaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wiktoria
Dziękuje bardzo ;) ściskam ! :D
UsuńWięc tak... (Wiem, że zdania nie rozpoczyna się od "wiec", ale to jest silniejsze odemnie. )
OdpowiedzUsuńW pisaniu komentarzy to ja jestem marna, jednak postanowiłam zostawić po Sobie jakiś ślad tutaj, tak jak ty zrobiłas to u mnie.
Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania oraz to, że Twoje słownictwo nie jest ubogie jak na większości czytanych kiedykolwiek blogów przeze mnie. Bledów nie zauważyłam, być może za szybko czytałam.
Blogger odmawia mi dziś posłuszeństwa, ale nie powstrzymało mnie to przed skomentowaniem. Czekam na więcej twoich "dzieł". :)
Życzę Ci dużo weny oraz chęci do czytania książek skarbie! :)