Seria "Klątwa tygrysa" ~ część 1 ~
Colleen Houck
„Kiedy życie wręcza ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe”
I kolejna seria, którą zamierzam tutaj
opisać. Nie jest to seria całkowicie przeczytana przeze mnie, więc będę
recenzować na bieżąco i nie będę jak miała porównać jednej części z drugą. Pierwsza
część – „Klątwa Tygrysa”- jest to książka, która według mnie, ma w sobie coś i z
„Narnii”, i coś ze „Zmierzchu”. A czego więcej? To już sami musicie zdecydujcie.
Pradawna
klątwa, którą może zdjąć tylko ona.
Namiętność
silniejsza niż strach.
Razem
muszą stawić czoła mrocznym siłom.
Czy poświęcą wszystko w imię miłości?”
Osiemnastoletnia
tak jak wiele
amerykańskich dziewczyn szuka sobie jakiegoś płatnego zajęcia na wakacje i znajduje
je w … cyrku. Z początku ma tylko stać ma kasie i od czasu do czasu zabawić się
w sprzątaczkę. Jednak los sprawia, że Kelsey zaprzyjaźnia się z … tygrysem. Z
tygrysem, nie z niezwykle przystojnym mężczyzną, jak się pewnie wiele osób spodziewało.
Jednak czy Ren naprawdę jest tylko tygrysem? A może wcześniejsze „spodziewanie”
jest jak najbardziej słuszne i Kelsey w rozwiązaniu klątwy rzeczywiście pomoże
prawdziwy książę z bajki?
Wcześniej
napisałam, że książka jest trochę podobna i do twórczości pana Lewisa, i do twórczości
pani Meyer. A myślę tak, dlatego, że „Klątwa tygrysa” to sto procent książki
fantasty, ale nie czyta się jej tak jak „Harry’ego Pottera”, choć ta książka ma
w sobie nawet sto jeden procent fantastyki. Styl pisania od razu skojarzył mi
się ze stylem Lewisa i stąd to porównanie, choć w Narnii nie znajdziemy żadnych
miłosnych wątków.
Natomiast „zmierzchowe cechy” w tej książce ma
sama bohaterka. Kelsey – Bella. Bella – Kelsey. Jest tylko malutka różnica.
Bella przez prawie całą sagę starała się przekonać Edwarda o swoich prawdziwych
uczuciach i nie ukrywała tego. A Kelsey
kocha księcia i z początku mu to okazuje, a później nagle Kelsey coś sobie „ubzdurała”
i próbuje go przekonać (siebie również), że nic ją nie obchodzi.
Magazyn
Romantic Times, który specjalizuje się w romansach napisał:
„Sama
J.K.Rowling chciałaby napisać tę książkę. Wartka akcja, świetna fabuła, poezja,
miłość i magia, a przy tym zawrotne tempo zdarzeń”.
Ja się jednak
z tym średnio zgadzam. „Klątwa tygrysa” troszeczkę odstaje od „Harry’ego
Pottera”
Książkę
z początku czytało mi się trudno, dopiero po kilkudziesięciu stronach się
wciągnęłam i dlatego daję jej 6 rowlingów. Książka na pewno spodoba się fanom
serii „Zmierzch” oraz osobom, które lubią gdy mrożącym w krew żyłach przygodom
towarzyszy „romans” głównych bohaterów.
„ –
Proszę Kells. Coś ci przyniosłem – uśmiechnął się skromnie, wyciągając w moją
stronę trzy owoce mango.
-
Dzięki. Mogę spytać, skąd je wziąłeś?
- Od
małp.
Zamarłam
ze szczotką w powietrzu.
- Od
małp? Jak to: „od małp”?
- Cóż,
małpy nie lubią tygrysów, ponieważ tygrysy jedzą małpy. Kiedy więc w pobliżu
pojawi się tygrys, małpy wskakują na drzewa i ciskają w tygrysa owocami lub
odchodami. Na szczęście dla mnie dzisiaj rzucały owocami.
Przełknęłam
ślinę.
- Czy …
zjadłeś kiedyś małpę?
Ren
uśmiechnął się.
- Każdy
tygrys musi jeść.
Wygrzebałam
z plecaka gumkę i zaczęłam zaplatać włosy.
-Fuj,
to ohydne.
Ren
roześmiał się.
- Tak
naprawdę nie jadłem nigdy małpy, Kells. Tylko się z tobą drażnię. Małpy smakują
paskudnie, jak piłki do tenisa o konsystencji mięsa, a pachną jak niemyte
stopy. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał: - Za to kawałek soczystego jelenia …
niebo w gębie. – Zaczął mlaskać ostentacyjnie.”
„- Czy pozwolisz mi... się
pocałować?
(...)
- Co masz... hmmm... To znaczy... Jak to: czy ci pozwolę?
(...)
- Dziewczynę trzeba zwalić z nóg, a prośba o pozwolenie jest po prostu... po prostu... niedzisiejsza. Nie jest spontaniczna. Nie ma nic wspólnego z namiętnością. Tak zachowują się stare pierniki. Więc skoro już musisz mnie pytać, odpowiedź brzmi... nie.
Ty idiotko! pomyślałam. Oświadczyłaś właśnie temu błękitnookiemu adonisowi, który w dodatku jest księciem, że uważasz go za starego piernika.
(...)
- Nie będę cię więcej pytał, Kelsey. Wybacz mi zuchwałość.”
(...)
- Co masz... hmmm... To znaczy... Jak to: czy ci pozwolę?
(...)
- Dziewczynę trzeba zwalić z nóg, a prośba o pozwolenie jest po prostu... po prostu... niedzisiejsza. Nie jest spontaniczna. Nie ma nic wspólnego z namiętnością. Tak zachowują się stare pierniki. Więc skoro już musisz mnie pytać, odpowiedź brzmi... nie.
Ty idiotko! pomyślałam. Oświadczyłaś właśnie temu błękitnookiemu adonisowi, który w dodatku jest księciem, że uważasz go za starego piernika.
(...)
- Nie będę cię więcej pytał, Kelsey. Wybacz mi zuchwałość.”

Dobrze, że wróciłaś Pióreczko! Tęskniłam ♥
OdpowiedzUsuńI powracasz od razu z "Klątwą Tygrysa"! Jestem pod wrażeniem! Sama miałam niewiele wspólnego z tą serią na razie, ale wiem, ze niedługo się za nią zabiorę. Jest gdzieś na mojej liście.
No i jak zwykle kocham Twoje cytaty ♥
Pozdrawiam i ściskam ♥
Napaliłam się strasznie kiedyś na tę "Klątwę Tygrysa". Ale "Zmierzchu" nie lubię. Gdzieś mi nie leży. Co do "Klątwy..." to traktuję ją jako typową młodzieżówkę NA. Mam ją gdzieś zapisaną, jako do kupienia. Kiedy to nastąpi - nie wiem. Ale nie oczekuję od niej wiele. Po prostu mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńDo tej serii mnie jakoś nie ciągnie... ale post jak zwykle ciekawy :-D
OdpowiedzUsuń