Select Language

9 czerwca 2015

Klątwa tygrysa



Seria "Klątwa tygrysa" ~ część 1 ~


 

Colleen Houck

 

„Kiedy życie wręcza ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe”


I kolejna seria, którą zamierzam tutaj opisać. Nie jest to seria całkowicie przeczytana przeze mnie, więc będę recenzować na bieżąco i nie będę jak miała porównać jednej części z drugą. Pierwsza część – „Klątwa Tygrysa”- jest to książka, która według mnie, ma w sobie coś i z „Narnii”, i coś ze „Zmierzchu”. A czego więcej? To już sami musicie zdecydujcie.

„Magnetyczne oczy tygrysa.
Pradawna klątwa, którą może zdjąć tylko ona.
Namiętność silniejsza niż strach.
Razem muszą stawić czoła mrocznym siłom.
Czy poświęcą wszystko w imię miłości?”

Osiemnastoletnia Kelsey Hayes tak jak wiele amerykańskich dziewczyn szuka sobie jakiegoś płatnego zajęcia na wakacje i znajduje je w … cyrku. Z początku ma tylko stać ma kasie i od czasu do czasu zabawić się w sprzątaczkę. Jednak los sprawia, że Kelsey zaprzyjaźnia się z … tygrysem. Z tygrysem, nie z niezwykle przystojnym mężczyzną, jak się pewnie wiele osób spodziewało. Jednak czy Ren naprawdę jest tylko tygrysem? A może wcześniejsze „spodziewanie” jest jak najbardziej słuszne i Kelsey w rozwiązaniu klątwy rzeczywiście pomoże prawdziwy książę z bajki?

Wcześniej napisałam, że książka jest trochę podobna i do twórczości pana Lewisa, i do twórczości pani Meyer. A myślę tak, dlatego, że „Klątwa tygrysa” to sto procent książki fantasty, ale nie czyta się jej tak jak „Harry’ego Pottera”, choć ta książka ma w sobie nawet sto jeden procent fantastyki. Styl pisania od razu skojarzył mi się ze stylem Lewisa i stąd to porównanie, choć w Narnii nie znajdziemy żadnych miłosnych wątków. 

Natomiast „zmierzchowe cechy” w tej książce ma sama bohaterka. Kelsey – Bella. Bella – Kelsey. Jest tylko malutka różnica. Bella przez prawie całą sagę starała się przekonać Edwarda o swoich prawdziwych uczuciach i nie ukrywała tego. A Kelsey kocha księcia i z początku mu to okazuje, a później nagle Kelsey coś sobie „ubzdurała” i próbuje go przekonać (siebie również), że nic ją nie obchodzi.

Magazyn Romantic Times, który specjalizuje się w romansach napisał:

„Sama J.K.Rowling chciałaby napisać tę książkę. Wartka akcja, świetna fabuła, poezja, miłość i magia, a przy tym zawrotne tempo zdarzeń”.

Ja się jednak z tym średnio zgadzam. „Klątwa tygrysa” troszeczkę odstaje od „Harry’ego Pottera”
głównie, dlatego, że książki Rowling czyta się bardzo łatwo i jest napisana prostym stylem, nawet dla dzieci. Natomiast podczas czytania książki Houck, miałam wrażenie, że czytam czasem rozmowę średniowiecznych dam, ponieważ dialogi bywały czasem takie sztuczne i prowadzone (napisane) na siłę. Ale z dalszą opinią magazynu zgadzam się w całości.

Książkę z początku czytało mi się trudno, dopiero po kilkudziesięciu stronach się wciągnęłam i dlatego daję jej 6 rowlingów. Książka na pewno spodoba się fanom serii „Zmierzch” oraz osobom, które lubią gdy mrożącym w krew żyłach przygodom towarzyszy „romans” głównych bohaterów.

„ – Proszę Kells. Coś ci przyniosłem – uśmiechnął się skromnie, wyciągając w moją stronę trzy owoce mango.
- Dzięki. Mogę spytać, skąd je wziąłeś?
- Od małp.
Zamarłam ze szczotką w powietrzu.
- Od małp? Jak to: „od małp”?
- Cóż, małpy nie lubią tygrysów, ponieważ tygrysy jedzą małpy. Kiedy więc w pobliżu pojawi się tygrys, małpy wskakują na drzewa i ciskają w tygrysa owocami lub odchodami. Na szczęście dla mnie dzisiaj rzucały owocami.
Przełknęłam ślinę.
- Czy …  zjadłeś kiedyś małpę?
Ren uśmiechnął się.
- Każdy tygrys musi jeść.
Wygrzebałam z plecaka gumkę i zaczęłam zaplatać włosy.
-Fuj, to ohydne.
Ren roześmiał się.
- Tak naprawdę nie jadłem nigdy małpy, Kells. Tylko się z tobą drażnię. Małpy smakują paskudnie, jak piłki do tenisa o konsystencji mięsa, a pachną jak niemyte stopy. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał: - Za to kawałek soczystego jelenia … niebo w gębie. – Zaczął mlaskać ostentacyjnie.”

„- Czy pozwolisz mi... się pocałować?
(...)
- Co masz... hmmm... To znaczy... Jak to: czy ci pozwolę?
(...)
- Dziewczynę trzeba zwalić z nóg, a prośba o pozwolenie jest po prostu... po prostu... niedzisiejsza. Nie jest spontaniczna. Nie ma nic wspólnego z namiętnością. Tak zachowują się stare pierniki. Więc skoro już musisz mnie pytać, odpowiedź brzmi... nie.
Ty idiotko! pomyślałam. Oświadczyłaś właśnie temu błękitnookiemu adonisowi, który w dodatku jest księciem, że uważasz go za starego piernika.
(...)
- Nie będę cię więcej pytał, Kelsey. Wybacz mi zuchwałość.”


3 komentarze:

  1. Dobrze, że wróciłaś Pióreczko! Tęskniłam ♥
    I powracasz od razu z "Klątwą Tygrysa"! Jestem pod wrażeniem! Sama miałam niewiele wspólnego z tą serią na razie, ale wiem, ze niedługo się za nią zabiorę. Jest gdzieś na mojej liście.
    No i jak zwykle kocham Twoje cytaty ♥
    Pozdrawiam i ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Napaliłam się strasznie kiedyś na tę "Klątwę Tygrysa". Ale "Zmierzchu" nie lubię. Gdzieś mi nie leży. Co do "Klątwy..." to traktuję ją jako typową młodzieżówkę NA. Mam ją gdzieś zapisaną, jako do kupienia. Kiedy to nastąpi - nie wiem. Ale nie oczekuję od niej wiele. Po prostu mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do tej serii mnie jakoś nie ciągnie... ale post jak zwykle ciekawy :-D

    OdpowiedzUsuń