Select Language

28 czerwca 2015

Poradnik Pozytywnego Myślenia

Matthew Quick


Jej, ale mnie tu długo nie było. Mogłabym się tu rozpisać na pół strony, dlaczego tak długo nic nie dodawałam na bloga, ale te argumenty nie byłyby do końca prawdziwe. Tak naprawdę moja nieobecność wynika w dużym stopniu z lenistwa. Niestety... No, ale teraz są wakacje, a ja zamierzam wykorzystać je w 100 %.

"Ćwiczę bycie miłym, a nie stawianie na swoim."

Dzisiaj opiszę książkę, którą przeczytałam wbrew mojej książkowej regule. Najpierw oglądnęłam film !!
Ale mam usprawiedliwienie: nie wiedziałam, że jest książka, a jak się dowiedziałam, byłam w siódmym niebie, ponieważ film bardzo mi się spodobał. A książka jeszcze bardziej.

"Pamiętaj, przyszłość zaczyna się dziś."

Pata można nazwać mężczyzną po przejściach. Ożenił się, został zdradzony, trafił do psychiatryka, a na końcu rozwiódł. Historia jak z filmu, prawda? Pat też tak uważa. Według niego, jego życie to bardzo długi film, który na pewno zakończy się "happy endem". Ale, żeby do niego doszło, Pat musi łykać kolorowe tabletki, ćwiczyć do upadłego, czytać więcej książek, być "grzecznym chłopcem" oraz dochować wierności byłej-niebyłej żonie, a to wcale nie jest łatwe, gdy prześladuje Cię piękna, lecz również zwariowana kobieta po przejściach. Jednak "Pat nie przestaje myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy by osiągnął swój cel?"

Książka jest niesamowita i ten mój opis wyżej nawet w połowie nie oddaje tego jaka ona jest właśnie niesamowita. Czytając ją, miałam wrażenie, że te wszystkie przeżycia związane z rozpadem małżeństwa oraz pobytem w psychiatryku nie opisuje mi Pat - trzydziestokilkuletni mężczyzna, lecz Pat- najwyżej dziesięcioletni chłopiec. Ale to jest plus tej książki. Czyta się ją łatwo, przyjemnie, z taką dziecinną lekkością, choć występują w niej "brzydkie słowa".

I podoba mi się jeszcze jedna rzecz (choć mi się wszystko tu podoba), a mianowicie to, że pan Quick przedstawił te ''starania Pata" dosłownie jak w filmie, za pomocą takich urywanych scen. Bardzo mi ten pomysł przypadł do gustu, a to, że teksty się powtarzały, wcale mi nie przeszkadzało. Bardzo chciałabym Wam pokazać jak to wygląda, ale strasznie dużo tu przepisywania, a musiałabym przepisać wszystko, bo inaczej nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego.

Ale tak ogólnie rzecz biorąc to książka jest genialna i daje jej aż 9 rowlingów. Przeczytajcie!


"Mam wrażenie, że aby udokumentować stan mojej psychiki trzeba było ściąć przynajmniej dziesięć drzew."

"Zamykam oczy, nucę monotonnie jeden dźwięk i po cichu liczę do dziesięciu, próbując oczyścić umysł"

"– To po prostu dziwna kobieta – odpowiadam.
– A która z nich nie jest dziwna? – rzuca Cliff i wybucha śmiechem, ponieważ kobiety naprawdę trudno rozgryźć"


"- Jeanie - słyszę głos taty. Jest w kuchni i je śniadanie. Siedzę na schodach do piwnicy i podsłuchuję. - Czemu Pat zamyka oczy i nuci pod nosem za każdym razem, kiedy wspominam o Orłach? Odbija mu? Powinienem się martwić?"

"Twój ojciec przestał jeść ze mną obiady. Nie chodzi też ze mną na spacery. Od przegranej Orłów z Bukanierami wrócił do swoich... Pat, błagam przestań nucić. Pat!"

"- Kupiłam Ci prezent - mówi mi Tiffany. - Idź przymierz.
Idę do łazienki przy sali ćwiczeń i wyciągam z foliowej torebki parę żółtych rajstop.
- Co to? - wołam do Tiffany.
- To twój strój. Przebierz się i zrobimy sobie próbę kostiumową.
-A gdzie jest koszula?"

 

9 czerwca 2015

Klątwa tygrysa



Seria "Klątwa tygrysa" ~ część 1 ~


 

Colleen Houck

 

„Kiedy życie wręcza ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe”


I kolejna seria, którą zamierzam tutaj opisać. Nie jest to seria całkowicie przeczytana przeze mnie, więc będę recenzować na bieżąco i nie będę jak miała porównać jednej części z drugą. Pierwsza część – „Klątwa Tygrysa”- jest to książka, która według mnie, ma w sobie coś i z „Narnii”, i coś ze „Zmierzchu”. A czego więcej? To już sami musicie zdecydujcie.

„Magnetyczne oczy tygrysa.
Pradawna klątwa, którą może zdjąć tylko ona.
Namiętność silniejsza niż strach.
Razem muszą stawić czoła mrocznym siłom.
Czy poświęcą wszystko w imię miłości?”

Osiemnastoletnia Kelsey Hayes tak jak wiele amerykańskich dziewczyn szuka sobie jakiegoś płatnego zajęcia na wakacje i znajduje je w … cyrku. Z początku ma tylko stać ma kasie i od czasu do czasu zabawić się w sprzątaczkę. Jednak los sprawia, że Kelsey zaprzyjaźnia się z … tygrysem. Z tygrysem, nie z niezwykle przystojnym mężczyzną, jak się pewnie wiele osób spodziewało. Jednak czy Ren naprawdę jest tylko tygrysem? A może wcześniejsze „spodziewanie” jest jak najbardziej słuszne i Kelsey w rozwiązaniu klątwy rzeczywiście pomoże prawdziwy książę z bajki?

Wcześniej napisałam, że książka jest trochę podobna i do twórczości pana Lewisa, i do twórczości pani Meyer. A myślę tak, dlatego, że „Klątwa tygrysa” to sto procent książki fantasty, ale nie czyta się jej tak jak „Harry’ego Pottera”, choć ta książka ma w sobie nawet sto jeden procent fantastyki. Styl pisania od razu skojarzył mi się ze stylem Lewisa i stąd to porównanie, choć w Narnii nie znajdziemy żadnych miłosnych wątków. 

Natomiast „zmierzchowe cechy” w tej książce ma sama bohaterka. Kelsey – Bella. Bella – Kelsey. Jest tylko malutka różnica. Bella przez prawie całą sagę starała się przekonać Edwarda o swoich prawdziwych uczuciach i nie ukrywała tego. A Kelsey kocha księcia i z początku mu to okazuje, a później nagle Kelsey coś sobie „ubzdurała” i próbuje go przekonać (siebie również), że nic ją nie obchodzi.

Magazyn Romantic Times, który specjalizuje się w romansach napisał:

„Sama J.K.Rowling chciałaby napisać tę książkę. Wartka akcja, świetna fabuła, poezja, miłość i magia, a przy tym zawrotne tempo zdarzeń”.

Ja się jednak z tym średnio zgadzam. „Klątwa tygrysa” troszeczkę odstaje od „Harry’ego Pottera”
głównie, dlatego, że książki Rowling czyta się bardzo łatwo i jest napisana prostym stylem, nawet dla dzieci. Natomiast podczas czytania książki Houck, miałam wrażenie, że czytam czasem rozmowę średniowiecznych dam, ponieważ dialogi bywały czasem takie sztuczne i prowadzone (napisane) na siłę. Ale z dalszą opinią magazynu zgadzam się w całości.

Książkę z początku czytało mi się trudno, dopiero po kilkudziesięciu stronach się wciągnęłam i dlatego daję jej 6 rowlingów. Książka na pewno spodoba się fanom serii „Zmierzch” oraz osobom, które lubią gdy mrożącym w krew żyłach przygodom towarzyszy „romans” głównych bohaterów.

„ – Proszę Kells. Coś ci przyniosłem – uśmiechnął się skromnie, wyciągając w moją stronę trzy owoce mango.
- Dzięki. Mogę spytać, skąd je wziąłeś?
- Od małp.
Zamarłam ze szczotką w powietrzu.
- Od małp? Jak to: „od małp”?
- Cóż, małpy nie lubią tygrysów, ponieważ tygrysy jedzą małpy. Kiedy więc w pobliżu pojawi się tygrys, małpy wskakują na drzewa i ciskają w tygrysa owocami lub odchodami. Na szczęście dla mnie dzisiaj rzucały owocami.
Przełknęłam ślinę.
- Czy …  zjadłeś kiedyś małpę?
Ren uśmiechnął się.
- Każdy tygrys musi jeść.
Wygrzebałam z plecaka gumkę i zaczęłam zaplatać włosy.
-Fuj, to ohydne.
Ren roześmiał się.
- Tak naprawdę nie jadłem nigdy małpy, Kells. Tylko się z tobą drażnię. Małpy smakują paskudnie, jak piłki do tenisa o konsystencji mięsa, a pachną jak niemyte stopy. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał: - Za to kawałek soczystego jelenia … niebo w gębie. – Zaczął mlaskać ostentacyjnie.”

„- Czy pozwolisz mi... się pocałować?
(...)
- Co masz... hmmm... To znaczy... Jak to: czy ci pozwolę?
(...)
- Dziewczynę trzeba zwalić z nóg, a prośba o pozwolenie jest po prostu... po prostu... niedzisiejsza. Nie jest spontaniczna. Nie ma nic wspólnego z namiętnością. Tak zachowują się stare pierniki. Więc skoro już musisz mnie pytać, odpowiedź brzmi... nie.
Ty idiotko! pomyślałam. Oświadczyłaś właśnie temu błękitnookiemu adonisowi, który w dodatku jest księciem, że uważasz go za starego piernika.
(...)
- Nie będę cię więcej pytał, Kelsey. Wybacz mi zuchwałość.”